Sport

  • 18 października 2022
  • wyświetleń: 3941

O krok od sensacji w Pucharze Polski! Rekord blisko wygranej z Pogonią

Dopiero seria rzutów karnych wyłoniła zwycięzcę dzisiejszego meczu 1/16 Pucharu Polski pomiędzy Rekordem Bielsko-Biała a Pogonią Szczecin. W Cygańskim Lesie było o krok od sensacji!

Rekord Bielsko-Biała - Pogoń Szczecin  - 18.10.2022
Rekord Bielsko-Biała - Pogoń Szczecin - 18.10.2022 · fot. Rekord Bielsko-Biała


W Bielsku-Białej takiego meczu jeszcze nie widziano. Zanim wyłoniono tysięczna publiczność obejrzał sześć goli, 120 minut gry oraz 14 serii rzutów karnych!

Sensacja była o włos, a ekstraklasowa Pogoń najadła się strachu w spotkaniu o awans do 1/18 finału Fortuna Pucharu Polski. W dużej mierze szczecinianie sami sobie byli winni, że zmuszeni zostali do ponadplanowego wysiłku. Minimalistyczne podejście w grze gości rzucało się w oczy głównie w pierwszej części spotkania. Tuż po rozpoczęciu spotkania defensywę zespołu z Grodu Gryfa postraszyli Tomasz Nowak i Szczepan Mucha. Niejako w rewanżu bliski otwarcia wyniku był po drugiej stronie Sebastian Kowalczyk, którego strzał z niewielkiej odległości zdołał sparować Jakub Szumera.

Z pewnością też wiele osób, które postawiło zakłady na zwycięstwo Pogoni obawiało się porażki. Całe szczęście wśród dostępnych bonusów bukmacherskich, można znaleźć bonus bez ryzyka, dzięki któremu można otrzymać zwrot w razie porażki kuponu.

Po takim starcie kibice już ostrzyli sobie apetyty na jeszcze większe emocje, a tymczasem nastała kilkudziesięciominutowa „flauta”. Niby grę prowadzi podopieczni Jensa Gustafssona, znacznie częściej utrzymywali się przy piłce, oddali szereg dośrodkowań w pole karne, oddali parę niespecjalnie groźnych strzałów. Wszystko to jednak odbywało się w dość powolnym, jednostajnym tempie i w przewidywalny do gospodarzy sposób. Broniąc dostępu do własnej bramki z maksymalnym zaangażowanie „rekordziści” nie dopuścili do poważniejszego zagrożenia pod własną bramką. W godnych odnotowania wydarzeń wspomnieć należy o twardym starciu przy linii bocznej Kacpra Kasprzaka z Pawłem Stolarskim, w efekcie którego obaj przedwcześnie zakończyli udział w spotkaniu.

Po kardynalnym błędzie Arkadiusza Krysika w „szesnastce” Rekordu do świetnej sytuacji doszedł Jean Carlos, który jednak chybił celu z 8-9-ciu metrów. Ta niewykorzystana sytuacja jakby utwierdziła granatowo-bordowych, że bez nawet bez przyspieszenia tempa gry i tak w końcu obejmą prowadzenie, a finalnie bez kłopotu wywiozą z Cygańskiego Lasu zwycięstwo. I tu spadł na głowy szczecinian cały „wodospad” lodowatej wody. Dokładnie, jak pisaliśmy w przedmeczowej zapowiedzi, biało-zieloni mieli w sobie w tym meczu twardość lwa i przebiegłość lisa. Bielski sztab szkoleniowy dostrzegł już w pierwszej części meczu, iż przy tzw. stałych fragmentach gospodarzy golkiper Pogoni - Bartosz Klebaniuk, czyha na wrzutki z dala od własnej bramki. Jakież było zaskoczenie, wręcz szok, kiedy T. Nowak przy rzucie wolnym spod linii środkowej boiska przelogował bramkarza silnym i precyzyjnym uderzeniem! Nie pierwszy raz w Cygańskim Lesie z głośników popłynęło: „takie gole tylko przy Estadio Startowa”.

Ku całkowitemu zaskoczeniu kibiców, a przede wszystkim graczy Pogoni „rekordziści” poszli za ciosem. W 58. minucie poprzeczkę bramki przyjezdnych obił Sz. Mucha, a kilkadziesiąt sekund później w słupek przymierzył Konrad Kareta. I w końcu doczekaliśmy eksplozji radości na bielskiej części trybun. Nieuchwytny dla obrony Sz. Mucha w końcowej fazie kontrataku „przełożył” sobie Konstantinosa Triantafylopoulosa i podwyższył prowadzenie ekipy Dariusza Mrózka. Na nieszczęście Rekordu riposta zespołu z Zachodniego Pomorza nastąpiła relatywnie szybko. Po dośrodkowaniu Michała Kucharczyka piłkę w bramce ulokował Luka Zahović. Jak się finalnie okazało słoweński napastnik okazał się prawdziwym mężem opatrznościowym dla ekstraklasowca. Po długotrwałym biciu głową w bielski mur wychowanek Valencii doprowadził do wyrównania w drugiej minucie doliczonego czasu gry.

Po takim ciosie wydawało się, że w kontekście dogrywki trzecioligowy opadną z sił. I co tu ukrywać, jej pierwsze minuty zdawały się potwierdzać powyższą tezę. W polu karnym bielską obroną „zakręcił” Kamil Grosicki, a wspomniany L. Zahović skompletował hat-trick’a. Konia z rzędem temu, kto wówczas wierzył, iż biało-zielonych stać na jeszcze jeden zryw. I po raz kolejnym niedowiarkom przytarł nosa T. Nowak. Znów dały o sobie znać spryt i chłodna głowa lidera gospodarzy, który nie celebrował rozegrania rzutu wolnego. W mgnieniu oka piłka trafiła w „szesnastkę”, do Daniela Ferugi, który natychmiast odegrał ją do wbiegającego Seweryna Caputy, który bez trudu doprowadził do sensacyjnego 3:30. Wszystko odbyło się takim tempie i z taką łatwością, że postronny, nieobeznany w realiach obserwator mógłby zapytać: a który z zespołów występuje w Ekstraklasie? Jak nietrudno było przewidzieć już do ostatniego gwizdka Sebastiana Krasnego bielszczanie heroicznie bronili remisowego wyniku. Szczecinianie oczywiście naciskali, ale wyszukanych sposobów w tej ofensywie trudno się było doszukać.

O awansie musiał zatem rozstrzygnąć konkurs „jedenastek”. Zaczęło się niefartownie dla naszej drużyny, bowiem strzał k. Karety obronił B. Klebaniuk. Po kilku celnych uderzeniach z rzutów karnych z obu stron, „schemat” przełamał J. Szumera, broniąc uderzenie z „wapna” Rafała Kurzawy. Kuriozalny przebieg miała dziesiąta seria, w której główne role odegrali obaj bramkarze. Golkiper Rekordu trafił w poprzeczkę, by za moment w pełni się zrehabilitować przy strzale swojego vis-a-vis. W ostatniej, 14-stej serii B. Klebaniuk sparował odbił piłkę po strzale Sidy’ego Camary. R. Kurzawa przy drugim podejściu już się nie pomylił.

Niedosyt, smutek, rozczarowanie…, pewnie jeszcze kilku synonimów po porażce w takich okolicznościach moglibyśmy użyć. I miałoby to pełne uzasadnienie. Zdarzyła się jednak rzecz niezwykła, nawet na płaszczyźnie tak nieprzewidywalnej, jak sport. Zdecydowanie większymi bohaterami są po tym spotkaniu zwyciężeni, a nie triumfatorzy. Jakiekolwiek porównania, sportowe, organizacyjne czy finansowe, przed- i pomeczowe, trzecioligowego Rekordu z ekstraklasową Pogonią nie mają sensu. Ale jest jeszcze murawa boiska, na której bielszczanie zapisali piękną historię. Zapewne przez jakieś 24 godzimy, może nieco dłużej o meczu z udziałem „rekordzistów” futbolowa Rzeczpospolita będzie opowiadać, pisać, pokazywać „w internetach”. To minie, ale miejsce historii, nie tylko klubowej, pozostanie…

PS. Jeszcze jeden statystyczno-historyczny wątek. Kiedy piłkarze rozpoczynali 14-stą serię rzutów karnych, zegar wskazał, iż mecz przekroczył 180 minut trwania!

Rekord Bielsko-Biała - Pogoń Szczecin 3:3 (0:0, 2:2), rzuty karne 11:12

1:0 Nowak (55. min)
2:0 Mucha (64. min)
2:1 Zahović (67. min)
2:2 Zahović (92. min)
2:3 Zahović (95. min)
3:3 Caputa (110. min)

Rekord: Szumera - Kareta, Pańkowski, Krysik, Żołna (85. Feruga), Wyroba, Nowak, Kasprzak (34. Nocoń), Twarkowski (73. Caputa), Wróbel (73. Camara), Mucha (72. Waluś)

Pogoń: Klebaniuk - Stolarski (39. Kucharczyk), Triantafyllopoulos, Malec, Borges (74. Wędrychowski), Grosicki, Drygas, Kowalczyk, Dąbrowski (74. Fornalczyk), Jean Carlos, Zahović

mp / bielsko.info

źródło: Rekord Bielsko-Biała

Reklama

Komentarze

Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu bielsko.info zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.